Pedofilia, a Świadkowie Jehowy

Każda przemoc jest zła, powinna być potępiana i surowo karana, a przemoc względem dzieci szczególnie. Tym bardziej gdy przemoc ta ma podłoże seksualne. Takie nieludzkie żądze niszczą psychikę małego człowieka na zawsze, rzucają cień na jego dalsze życie i relacje międzyludzkie.

Tak bardzo szokują więc wszelkie próby ukrycia przestępstw na tle seksualnym względem dzieci. Każda zdrowa społeczność potępia wszelkie dewiacje i patologie oraz nie unika odpowiedzialności, kiedy takie przypadki mają miejsce. Reakcja taka jest zrozumiała i bezsporna. Dorośli, a zwłaszcza ci, którzy powołują się na najwyższe wartości, powinni się nimi kierować zawsze i wszędzie.

Wyjątek w tej kwestii stanowią świadkowie Jehowy. Po zgłoszeniu takiego przestępstwa starszym zboru (osoby duchowne w tym związku wyznaniowym - tylko i wyłącznie mężczyźni), poszkodowani nie mogą liczyć na wsparcie, ani czuć się bezpieczni. Ofiara - dość często kilkuletnie dziecko - jest zasypywana gradem pytań przez osoby nie posiadające wykształcenia psychologicznego. Nie może też liczyć na dyskrecję, gdyż społeczność ta składa się z niewielkich grup nazywanych zborami, w których wszyscy bardzo dobrze się znają. Są to pytania bardzo osobiste, intymne, upokarzające dorosłą osobę, a co dopiero małe dziecko.

Całej dramaturgii dodaje fakt, że owo przesłuchanie odbywa się w obecności oprawcy. Organizacja swoje praktyki opiera na biblijnej zasadzie dwóch świadków, którą zgrabnie dopasowała do swoich wymyślnych zasad. Oto fragment listu do starszych, jaki wystosowało Ciało Kierownicze, odnośnie do przeróżnych oskarżeń, w tym także tych seksualnych:

Oceniając dowody na wewnętrzne potrzeby zborowe, muszą jednak pamiętać o wyraźnej zasadzie biblijnej: "Nie może jeden świadek wystąpić przeciwko człowiekowi w związku z jakimś przewinieniem lub jakimś grzechem [...]. Sprawa ta ma zostać potwierdzona ustami dwóch świadków lub ustami trzech świadków" (Powt. Pr. 19:15). Wymóg uzyskania potwierdzenia dwóch lub trzech świadków powtórzył Jezus (Mat. 18:16). Dlatego chociaż starsi badają każde oskarżenie, Pismo Święte nie daje im prawa do podejmowania jakichkolwiek działań w zborze bez przyznania się do winy albo zeznań dwóch lub trzech wiarygodnych świadków.

Jak to się ma do rzeczywistości?

Bardzo tragicznie. Każdy dewiant dba o to, aby nie mieć naocznych świadków swoich obrzydliwych czynów. Jest więc słowo, przeciwko słowu. Taki osobnik zazwyczaj idzie w zaparte i jego haniebne czyny uchodzą mu płazem, a co gorsza może dalej bezkarnie krzywdzić dzieci, za cichym przyzwoleniem organizacji i współbraci. Notorycznie zamiata się tego typu sprawy pod dywan. Nawet jeśli taka osoba zostanie na pewien czas usunięta ze społeczności Świadków Jehowy, to powodów jej izolacji nie ujawnią się. Po pewnym czasie może wrócić do organizacji i krzywdzić kolejne dzieci, a pozostała część współwyznawców żyje w nieświadomości z kim obcuje.

Towarzystwo Strażnica uważa ten nikczemny czyn wyłącznie za grzech, a nie za przestępstwo jak to jest uznawane w każdym państwie prawa. Co za tym idzie, nie ma też nigdzie wzmianek, ani sugestii, aby powiadomić odpowiednie organy ścigania, by przerwać przeraźliwy proceder. Psychomanipulacje wewnątrz organizacji bardzo zniechęcają ofiary do wszczęcia odpowiednich kroków prawnych przeciw oprawcy ze zboru. U ofiary często stosuje się technikę psychomanipulacji polegającej na wzbudzeniu w niej poczucia winy. Takie praktyki często zniechęcają ofiary do zgłoszeniu się do instytucji świeckich, które by im pomogły.

Ten problem istnieje na całym świecie. Organizacja świadków Jehowy płaci milionowe odszkodowania ofiarom pedofilii w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Kanadzie i innych państwach, gdzie nie istnieje przedawnienie sprawy. Jednak w Polsce prawo, które jakiś czas temu zostało znowelizowane pozwala ofierze zgłosić się do władz do 30 roku życia. Po tym okresie sprawca staje się bezkarnym, a sprawa przedawniona. Jeśli ktoś zdobędzie się na odwagę i powiadomi wymiar sprawiedliwości o przestępstwie, jest traktowany jak donosiciel, który oczernia swoich braci, oraz dobre imię organizacji. Dla Świadków to jak wystąpienie przeciwko wytycznym Boga. Jednak organizacji bardziej zależy na jej dobrym imieniu niż na sprawiedliwości i dobru innych, zwłaszcza dzieci.

Ogromnym przełomem w tej bulwersującej sprawie było ujawnienie afery pedofilskiej w Zborze w Australii (TVN24). Przez lata Świadkowie Jehowy na całym świecie, propagowali brak zaufania do władz świeckich, nie informując ich o przypadkach pedofilii oraz innych nadużyć, wręcz je ukrywając, a czasem nawet usprawiedliwiają. Oto cytat z czasopisma rozpowszechnianego przez świadków Jehowy:

A co z osobą napastującą dzieci? Jak ma się rzecz z ochrzczonym dorosłym chrześcijaninem, który dopuścił się nadużyć seksualnych na dziecku? Czy jest do tego stopnia niegodziwy, że Jehowa nigdy mu nie przebaczy?
„Nigdzie natomiast w Biblii nie powiedziano, że nie może uzyskać przebaczenia dorosły chrześcijanin, który wykorzystywał seksualnie dzieci — swoje własne bądź cudze.
Przebudźcie się! Nr 1, 1997 r.

Wiosną 1997 roku Towarzystwo Biblijne i Traktatowe Strażnica, organizacja, który nadzoruje świadków Jehowy wysłała list do każdego ze zborów na całym świecie. Jej zaniepokojenie wzbudziły konsekwencje prawne związane z molestowaniem dzieci w szeregach świadków Jehowy. Według wytycznych w/w listu każdy zbór miał sporządzić szczegółowy raport dotyczący wszystkich przypadków molestowania nieletnich. Starsi zobowiązani byli do wysłania protokołu w niebieskiej kopercie do siedziby Strażnicy. W ten sposób świadkowie Jehowy stworzyli największą na świecie bazę danych dotyczących molestowanych dzieci, która jest wciąż aktualizowana.

Na podstawie tej bazy danych Austaliskie dochodzenie w 2015 roku wykazało, że odsetek sprawców wynosi 1,5 % w stosunku do 68 000 populacji świadków Jehowy w tym kraju, a więc ponad 1000 potencjalnych zboczeńców. Na całym świecie jest w tej chwili ponad 8 500 000 wyznawców Jehowy...

Oto wypowiedź jednego z członków Australijskiej Komisji Królewskiej:

Przed Komisją Królewską zostaną przedstawione dowody, że od 1950 roku żaden z 1006 domniemanych przypadków wykorzystywania seksualnego dzieci przez Świadków Jehowy nie został zgłoszony władzom świeckim.

Afera pedofilska w Australii była na tyle poważna, że przed komisją zeznawał jeden z członków Ciała Kierowniczego (grupa mężczyzn nadzorująca ogólnoświatową działalność świadków Jehowy) Jeffrey Jackson. Przesłuchanie jest dostepne w internecie. Sprawa ta dodała też odwagi pokrzywdzonym w innych krajach, także i w Polsce.

Ewelina od 6 roku życia była w rodzinie Świadków Jehowy. Od dziecka nie pamięta innego życia. Z ojcem nie czuła żadnej więzi. – To był dla mnie obcy człowiek. Od początku tylko się go bałam. Czy było dla mnie coś nienaturalnego w tym, co robił? Jako mała dziewczynka miała poczucie tajemnicy. On mówił, że ojcowie tak muszą robić, że to taki nasz sekret. Później... to chyba myślałam, że nie mam wyjścia, że tak musi być. A jak masz 10 – 11 lat to czujesz, że to nie jest jednak normalne, co ojciec ci robi i zaczynasz się buntować, ale ten bunt jest skrzętnie tłamszony: „Jak powiesz, to twoja matka tego nie wytrzyma” – słyszysz i w pewnym momencie się zamykasz. Nie miałam siły psychicznej, żeby wtedy zareagować. Mój ojciec nie jest jedynym pedofilem, którego spotkałam. Drugi z nich był ojcem trojga dzieci, w tym dwóch dziewczynek, przyjaciel naszego domu. To z nim pewnego dnia poszłam do służby, czyli chodziliśmy od domu do domu. Zaczął się do mnie przystawiać, włożył moją rękę do swojej kieszeni, powtarzał, jaka jestem piękna, dotykał mnie, głaskał, a w aucie zaczął mnie całować... Miałam wtedy 14 lat. Później się dowiedziałam, że molestował niepełnosprawną dziewczynkę, o tym mówiono.

Temat jest wciąż świeży i niewyjaśniony do końca, takich ofiar jak Ewelina może być bardzo wiele. Ofiar, które milczą i cierpią, bo tego wymaga ich wyznanie, a propaganda Strażnicy wmawia im, że tego oczekuje od nich Bóg.

Opracowała: Elżbieta Dziurkowska

Warto się zapoznać: