Zakaz transfuzji krwi

Życie ludzkie, choć krótkie i kruche jest czymś bezcennym. Dlatego, że jest ono takie ulotne, powinniśmy o nie dbać i mieć w wielkim poszanowaniu.

Mówiąc o jego bezcenności (w wymiarze medycznym), chodzi o to, że nie ma waluty, na podstawie której można je wycenić. Tracąc życie, tracimy wszystkie możliwości, jakie roztacza przed nami świat, tracimy życie i tracimy wszelkie szanse. Jest ono początkiem i końcem, zawsze towarzyszą mu emocje. Cieszymy się, gdy ktoś się rodzi i smucimy, gdy ktoś umiera. Te dwa punkty są nam dane, a co pomiędzy nimi zależy od nas, czy je wykorzystamy i docenimy, czy też będziemy bagatelizować. Zamach na życie, czy to swoje, czy cudze jest barbarzyństwem i powinien być surowo karany.

To nie jest nic odkrywczego, każdy rozsądny człowiek o tym wie, dba o swoje zdrowie i życie, aby móc się nim cieszyć jak najdłużej. Każdy chodzi do lekarza, stosuje się do jego zaleceń. A gdy jego życie jest zagrożone, robi wszystko aby je ratować, współpracuje ze służbami medycznymi, by tylko nie utracić czegoś co ma najcenniejszego, życie. Tak być powinno, ale czy jest? Czy każdy tak postępuje? Nie, są tacy, którzy dobrowolnie odmawiają leczenia. Mało tego, w swoim postanowieniu powołują się na Boga, że to on od nich wymaga takiej ofiary, to świadkowie Jehowy.

„Dlaczego warto uznawać świętość krwi? Krew jest święta, bo według Boga symbolizuje życie, czyli duszę (Rodzaju 9:3, 4)”
Strażnica 01.11 2011 s. 17
„Transfuzje pogwałcają świętość krwi”
„Nasza Służba Królestwa” Nr 10, 1994 s. 5

Świadkowie nie przyjmują krwi pod żadną postacią ani nie spożywają, ani w postaci transfuzji. Rozumieją, że jeśli chcą „powstrzymywać się od [...] krwi”, to nie mogą się zgodzić na transfuzję krwi obcej ani też oddać na przechowanie własnej krwi z myślą o ewentualnej autotransfuzji. Jeśli dorosły decyduje się na tak drastyczny krok i odmawia przyjęcia krwi aby ratować własne życie i zdrowie, to jest dramat. Jednak jest to jego decyzja, jego życie. Przyjmuje się, iż wie co robi i jest świadom konsekwencji, jakie za tym idę. Taki człowiek sam skazuje siebie na śmierć, bliskich na stratę rodzica, brata, syna, a lekarzy na bezradność, choć przysięgali ratować każdego pacjenta do końca. Jednak gdy chodzi o dziecko i rodzice są zgodni co do nieleczenia w ten sposób swojej pociechy, bo przyjęcie krwi jest w niezgodzie z ich religią, to już jest ogromna tragedia. Jaki normalny rodzic nie chciałby ratować swojego dziecka, świadomie skazują go na rychłą śmierć? Jak nazwać takie postępowanie? Rodzice będący Świadkami Jehowy czynią tak, z przeświadczeniem, że wypełniają wolę Boga, że On tego od nich oczekuje i że tak postępując można mu się przypodobać.

Autobus, którym Ania wracała ze szkoły do domu uległ wypadkowi. Dziewczyna co prawda poza kilkoma siniakami nie miała większych obrażeń, za to jej koleżanka nie miała tyle szczęścia. Otwarte złamanie, duża utrata krwi, operacja i kilka dni śpiączki. Ania bardzo przeżyła wypadkek, jak i stan koleżanki. W czasie rozmowy z matką (świadkiem Jehowy) zapytała...a co jakbym to ja była tak chora i potrzebowała krwi? Matka bez zająknięcia odpowiedziała...jak to co, nie zgodziłabym się aby ci ją podano. Dziewczyna była przerażona, miała dopiero siedemnaście lat, chciała żyć. Dotarło do niej, że gdyby ona była na miejscu koleżanki prawdopodobnie nie byłoby jej już wśród żywych.

Lekarze mają związane ręce, nie mogą zrobić nic wbrew opiekunom prawnym. A nie tak powinno być, lekarz przysięgał ratować i powinien to robić tak jak go nauczono, niczyj zaburzony światopogląd nie powinien utrudniać mu tej walki. Bo bardzo często w takich przypadka jest to walka z minutami. Nie ma czasu na utarczki czy przepychanki, trzeba działać, a Świadkowie Jehowy nie ułatwiają im pracy. Nie zastanawiają się lub nie mają świadomości, że wymuszenie odstąpienia od przetoczenia krwi może być nieposzanowaniem, a wręcz pogwałceniem sumienia lekarskiego. Postawa świadka Jehowy jako pacjenta znajduje się bowiem w wyraźnej kontrze do misji zawodowej lekarza i niejako zmusza go do postępowania sprzecznego od złożonego przez niego przyrzeczenia "salus aegroti suprema lex".

Wyobraźmy sobie, że stawiamy świadka jehowy w odwrotnej sytuacji. Jest on dla przykładu strażakiem. Jedzie do pożaru domu. Z relacji sąsiadów wynika, że wewnątrz znajduje się gospodarz. Nasz strażak podejmuje ryzyko, wchodzi do płonącego budynku i znajduje tam owego człowieka. Ten jednak nie zgadza się z nim wyjść tylko wybiera śmierć w płomieniach. Uzasadnia to wiarą w swojego „boga ognia”, dla którego taka śmierć jest równoznaczna ze zbawieniem i osiągnięciem pełnego szczęścia. Strażak pomyślałby zapewne, że człowiek ten jest samobójcą... Co zrobiłby w takiej sytuacji? Czy uratowałby go z pożaru? Tego nie wiemy, to jest pytanie do świadków...

Towarzystwo Strażnica wymienia cztery podstawowe składniki krwi i naucza, że przyjęcie któregokolwiek z nich jest „pogwałceniem prawa Bożego:

„Obecnie na ogół nie przetacza się krwi pełnej, lecz jeden z jej podstawowych składników:
1) krwinki czerwone;
2) krwinki białe;
3) krwinki płytkowe;
4) osocze, czyli płynną część krwi.

Zależnie od stanu pacjenta lekarze podają krwinki czerwone, krwinki białe, płytki lub osocze. Transfuzja tych głównych składników krwi pozwala na wykorzystanie danej jednostki krwi w leczeniu kilku pacjentów. Świadkowie Jehowy uważają, że przyjęcie krwi pełnej bądź któregoś z jej czterech podstawowych składników stanowi pogwałcenie prawa Bożego”
Strażnica Nr 12, 2004, s. 29–30

Tymczasem w innej publikacji Świadkowie Jehowy podają, co takiego zawiera jeden z zabronionych (osocze) przez nich składników krwi. Wydaje się, że tylko jeden raz organizacja ta opisała tak dokładnie poniższą kwestię:

„Frakcje krwi to jej drobne komponenty, które wyodrębnia się w procesie zwanym frakcjonowaniem. Na przykład z osocza – jednego z czterech podstawowych składników krwi – można otrzymać: wodę (około 91 procent objętości osocza), białka (około 7 procent), obejmujące albuminy, globuliny i fibrynogen, oraz inne substancje (około 1,5 procent), takie jak substancje odżywcze, hormony, gazy, witaminy, produkty przemiany materii i elektrolity. Czy nakaz powstrzymywania się od krwi dotyczy też jej frakcji? Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie, Biblia bowiem nie wypowiada się bezpośrednio o frakcjach krwi”
Nasza Służba Królestwa Nr 11, 2006, s. 3

Jeśli takie oto frakcje wchodzą w skład osocza (woda, białka i inne substancje), to czy rzeczywiście przyjęcie jego jest „pogwałceniem” czegokolwiek? Które z tych frakcji, razem wzięte, są tak szkodliwe dla Towarzystwa Strażnica, że gwałcą „prawo Boże”? To samo można by powiedzieć o pozostałych trzech składnikach krwi.

Oto kolejny cytat:

„Jak stanowczo chrześcijanin powinien sprzeciwić się próbie dokonania transfuzji krwi nakazanej lub aprobowanej przez sąd? [...] Jezus umknął, gdy tłum chciał go obwołać królem. Podobnie chrześcijanin, który przypuszcza, że sąd wyda nakaz przetoczenia krwi, może nie dopuścić do takiego naruszenia prawa Bożego (Mateusza 10:16; Jana 6:15). Jednocześnie powinien z rozwagą szukać innego sposobu leczenia, szczerze dążąc do uratowania życia i odzyskania zdrowia. Kto usilnie stara się nie naruszyć prawa Bożego co do krwi, może być uznany przez władze za przestępcę lub być postawiony przed sądem. Gdyby został ukarany, może to uważać za cierpienie ze względu na sprawiedliwość”
Strażnica Nr 12, 1991 s. 31

Pilnuje się nawet rodziców chorego dziecka aby nie zmienili zdania:

„Niemałej pomocy i wsparcia mogą udzielić bracia i siostry w zborze. W krytycznej sytuacji starsi mogą uznać za słuszne wprowadzenie 24-godzinnych dyżurów w szpitalu; najlepiej, gdyby pełnił je starszy z jednym z rodziców chorego dziecka lub innym członkiem rodziny. Krew często podaje się wtedy, gdy rodzina i najbliżsi idą na noc do domu”
Nasza Służba Królestwa Nr 9, 1992 s. 4

Strażnica nakazuje szarpaninę z lekarzami:

„Jak stanowczo chrześcijanin powinien sprzeciwić się próbie dokonania transfuzji krwi nakazanej lub aprobowanej przez sąd? [...] Podobnie dwunastolatka, której wypowiedź przytoczono na tej samej stronie, nie pozostawiła wątpliwości co do tego, że ‛w razie próby podania krwi będzie ze wszystkich sił stawiać opór, będzie się szarpać i krzyczeć, wyrwie sobie z żyły igłę i postara się zniszczyć pojemnik z krwią zawieszony nad łóżkiem’. Była niezachwianie zdecydowana przestrzegać prawa Bożego”
Strażnica Nr 12, 1991 s. 31

Prawdziwą zmorą takich podbramkowych akcji jest Komitet Łączności ze Szpitalami. To kilku panów, którzy zjawiają się przy łóżku chorego, często to sam chory lub rodzina upoważniają ich do rozmowy z lekarzami. To oni bez medycznego wykształcenia starają się pouczać lekarzy jak mają postępować z chorym, co im wolno, a co nie. Dlatego też pełnoletni Świadkowie Jehowy noszą przy sobie dokument „Oświadczenie dla służby zdrowia”. W którym wyrażają swobodny, świadomy i kategoryczny sprzeciw na każdą formę podania im krwi, wskazując osoby upoważnione do czuwania nad realizacją ich woli. I w ten sposób wiążą służbom medycznym ręce, które w takich przypadkach są skazane na bezradność. Sprawdźmy jak takie tragiczne historie mają się do nauk Świadków Jehowy?

''Bóg życzy sobie, żebyśmy szanowali życie — własne i cudze. A jak szanować własne życie? Człowiek na ogół nie chce umierać, ale niejeden naraża życie z powodu czegoś, co sprawia mu przyjemność.’’ ,, Tysiące lat później Jehowa dał Izraelitom prawa, by dzięki ich przestrzeganiu służyli Mu w należyty sposób. Przekazał je przez proroka Mojżesza, toteż czasami są nazywane Prawem Mojżeszowym. Jedno z nich głosiło: „Nie wolno ci mordować”
Czego uczy Biblia, s. 127

A czy zachęcanie kogoś do tego, aby odmawiał leczenie i ratowania mu życia nie jest jak namawianie do popełnienia samobójstwa lub morderstwa? Czy członkowie Ciała Kierowniczego nie mają na swych rękach ludzkiej krwi? Krwi, ludzi, którzy im uwierzyli i uznali ich za swoich łączników z Bogiem. Każdy wyznawca tej religii doskonale wie, że tego, co opublikuje '' niewolnik wierny i rozumny'' (mężczyźni zarządzający organizacją, którzy uważają, że są kierowani Duchem Świętym) w żaden sposób nie wolno podważać. Ich interpretacja Pisma Świętego, która jest tak naprawdę opinią, traktowana jest przez świadków Jehowy jako prawda najwyższa, za którą należy oddać życie. Tymczasem ''niewolnik'' co pewien czas zmienia swoje poglądy, tłumacząc to ''nowym światłem'' od samego Boga. Każdy świadek Jehowy, który zachował resztki samodzielnego myślenia powinien się zorientować, że decyzje podejmowane przez ''niewolnika'' są czasem błędne. Rozsądek nakazuje wziąć pod uwagę fakt, że jest on ślepym przewodnikiem skoro tak często zmienia swoje nauki i interpretacje wersetów biblijnych. Takie myśli jednak każdy świadek odrzuca, co jest błędem logicznym.

Świadkowie wierzą, że duch, który kieruje organizacją pochodzi od Boga. Tak więc bez żadnych oporów powinni skorzystać z rady apostoła Jana 4:1 ,, Umiłowani, nie każdej natchnionej wypowiedzi wierzcie, ale sprawdzajcie, czy natchnione wypowiedzi pochodzą od Boga”. We fragmencie tym nie jest potępiona krytyczna analiza tego co jest nam głoszone, wręcz przeciwnie jest ona od nas wymagana. Jeżeli więc ktoś pozwala wyrazić własną opinię tylko wtedy gdy jest ona zgodna z jego opinią, a w przeciwnym razie grozi komitetem sądowniczym to warto się zastanowić czy ten ktoś nie próbuje nas pozbawić możliwości samodzielnego myślenia?

Załóżmy jednak, że Bóg postanowiłby ukarać świadka za transfuzję krwi. Czy winowajca będzie cierpiał wieczne męki w piekle? Świadkowie Jehowy w piekło nie wierzą, więc jaka czekać będzie go kara? Według ich wierzeń największą karą, jaka może ich spotkać to brak możliwości zmartwychwstania. Kto więc poniesie karę, jeśli w wyniku braku transfuzji krwi umrze dziecko świadka Jehowy? Jeżeli rodzic pozwoli lekarzom podać krew, karze podlega on, a nie dziecko. Odmawiając transfuzji skazuje dziecko na śmierć, natomiast sobie (według nauk niewolnika) zapewni przychylność Boga. Dziecko nic na tym nie zyskuje, wręcz przeciwnie traci wszystko, traci największą z wartości życie. Godząc się na transfuzję uratuje dziecko, ale sam wpadnie w niełaskę u Boga. To jemu będzie groziła kara za ''złamanie '' prawa bożego. Dziecko w takim wypadku jest bez winy. A więc tak naprawdę rodzic broni własnej skóry.

Waldek miał śliczną, uzdolnioną muzycznie jedenastoletnią córkę, którą wychowywali wspólnie z byłą żoną świadkiem Jehowy. Pewnego dnia, dostał telefon, że jego córka miała wypadek i jest w szpitalu. Była u koleżanki, podczas zabawy zbiły szybę w regale, a ta się rozbijając zraniła mocno dziewczynkę. Ubytek krwi był tak duży, że tylko transfuzja mogła ją uratować. Matka, wspierana swoimi współwyznawcami kategorycznie odmówiła takiego leczenia. Gdy Waldek dotarł do szpitala, jego Zosia była bledziutka, paluszki u rąk miała zimne i lekko zasionione. Powiedziała cichutko...tatusiu zimno mi w ręce. Wziął jej rączki w swoje dłonie i zaczął rozgrzewać, lekko się uśmiechała. Wzięła głęboki oddech jakby ostatkiem sił zapytała...tatusiu, pójdziemy na koncert do ... już nie dokończyła. Wpadł w szał, jego agresja była skierowana w stronę żony i ludzi w garniturach, którzy jej towarzyszyli. Interweniował personel szpitala, Waldek miał dość zmartwień, więcej nie było mu potrzebne, a życia córce i tak by to nie przywróciło.

Kiedyś zasady leczenia przy użyciu krwi i jej pochodnych było dużo bardziej restrykcyjne. Jednak ciało kierownicze zmieniło zasady i dziś są one inne, mniej rygorystyczne. Dopuszcza np. zastosowanie niektórych frakcji krwi, białek osocza min albumin.

Co, jeżeli kiedyś według starych zasad, ktoś zmarł lub zmarło dziecko, bo rodzice odmówili leczenia? Co, jeśli za kilka lat, zasady znów się zmienią i to, co dziś niedopuszczalne, stanie się normą? Kto odpowie nie bójmy się użyć tego zwrotu za te zbrodnie? Kto weźmie na swoje sumienie odpowiedzialność za utracone życia ludzkie? Na pewno nie ciało kierownicze. A więc czy wierny, oddany, bezkrytyczny świadek Jehowy będzie w stanie żyć z piętnem? Piętnem kogoś, kto pomógł umrzeć bliskiej osobie.

Opracowała: Elżbieta Dziurkowska


Warto się zapoznać: